Już wcześniej docierały do mnie informacje o poważnej chorobie i temu podobne ,jak w życiu... ignorowałem to. Nie będę udawał wielkiego fana, praktycznie każdy kojarzy kilka szlagierów, mnie złapał tym co powstało z Mitchami, dostałem wtedy zastrzyk energii która przeszła we wspomnienia które już do końca zostaną mojej głowie. Nie miałem okazji zrobić tego osobiście więc po prostu rzucam w przestrzeń głośne "dziękuję!" Co do bloga... adres pozostaje pewnie bez zmian, coś musi się chyba stać z tytułem, trochę to dziwne ale ta gra słów nie miała nigdy nic wspólnego z Nieobecnym poza użyciem imienia i nazwiska, to zbyt wiele do napisania i może niech tak zostanie. Do widzenia. Ps.Pisze z telefonu, proszę o wyrozumiałość.