poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Zasłona.



 


  Asfalt zaczyna bąbelkować jak wstrząśniętę oranżino, widzę dno Wisły, puste butelki porozrzucane wokół odbijają światło, daje to wrażenie nieustannego puszczania zajączków w moją stronę, boję się zapalić papierosa. Woda dopiero wprowadzona do organizmu już jest na jego powierzchni, spływa po plecach, czuje ją już w lepkiej postaci na swoich rękach.
Słońce jak zacięta płyta, nie ma trwałości. Koło, pętla…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy