- Ucieczkę wraz z powrotem poproszę. Raz. Widziałem jak
zdziwienie rozpycha szybę za którą jest schowana i szkła okularów które otaczają
gałki oczne jak banda dresów na ciasnej klatkowskiej.
- Chcę być w Warszawie w niedziele jeszcze przed południem.
To nie była rozmowa, to monolog głoszony w szkło, przyjęło pewno takich wiele,
wyzwiska awantury, podziękowania, noł spiking inglese…
Jedna noc, czuje że
to już inna pora roku, muszę dosuszać ubrania przy ognisku po kąpieli w
jeziorze, to była pierwsza rzecz jaką zrobiłem po wylądowaniu na polanie.
Zmienność pogody i nastroju, kurwa dlaczego Ci ludzie tak śmiecą. Posprzątałem
nie rozwodziłem się już nad tym dalej, to był szczegół. Uciekłem w pamięć, udało mi się trafić, czułem to samo co
kilkanaście lat temu. Pełnia księżyca, zielone światła odpalane jedno za
drugim, linie jak malowane na asfalcie, wytrwałem do rana, chwila snu, gówno w
puszce, byle tylko kofeina weszła. Weszła.
Jedziemy, ja i moje wspomnienia, już bez żadnej refleksji, nie zwracając
już uwagi na nic poza drogą.
ładnie zapisane
OdpowiedzUsuńŁadnie dziękuje.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń