sobota, 5 września 2015

Całodobowe niebo.




- Ucieczkę wraz z powrotem poproszę. Raz. Widziałem jak zdziwienie rozpycha szybę za którą jest schowana i szkła okularów które otaczają gałki oczne jak banda dresów na ciasnej klatkowskiej.
- Chcę być w Warszawie w niedziele jeszcze przed południem. To nie była rozmowa, to monolog głoszony w szkło, przyjęło pewno takich wiele, wyzwiska awantury, podziękowania, noł spiking inglese…
  Jedna noc, czuje że to już inna pora roku, muszę dosuszać ubrania przy ognisku po kąpieli w jeziorze, to była pierwsza rzecz jaką zrobiłem po wylądowaniu na polanie. Zmienność pogody i nastroju, kurwa dlaczego Ci ludzie tak śmiecą. Posprzątałem nie rozwodziłem się już nad tym dalej, to był szczegół. Uciekłem w pamięć,  udało mi się trafić, czułem to samo co kilkanaście lat temu. Pełnia księżyca, zielone światła odpalane jedno za drugim, linie jak malowane na asfalcie, wytrwałem do rana, chwila snu, gówno w puszce, byle tylko kofeina weszła. Weszła.  Jedziemy, ja i moje wspomnienia, już bez żadnej refleksji, nie zwracając już uwagi na nic poza drogą.

2 komentarze:

Obserwatorzy