Świeża ziemia jeszcze paruję, o czyjejś
obecności w tym miejscu świadczy tylko
połamana, wyschnięta już o tej porze roku roślinność, równomiernie układająca
się w ledwo widoczną ścieżkę. Obcy.
Obcy pojawił się
wśród nas, i od razu musiał trafić w to miejsce, które ukrywamy ze starannością
przypominającą jakiś obrzęd religijny. Raz
po raz kogoś wysyłamy żeby sprawdzał czy nic nie zdradza tego co jest ukryte, a
gdy coś TO demaskuje, mozolnie, jak mrówki zakrywamy naszą hańbę. Właściwie tak
można nazwać ten zakątek gdzie nikt jeszcze nie zaglądał. Do dziś. Hańba.
Obcy zawsze nas
przerażali, woleliśmy się trzymać własnego stada, mimo że nie zdawaliśmy sobie
sprawy z tego że i tak się już podzieliliśmy gatunkami jak zwierzęta hodowlane.
Chyba dlatego, że zakodowane w naszej świadomości, było odrzucanie wszystkiego
co nie jest nasze, nie wypłynęło z naszych ust i nie spotkało się z aprobatą
reszty stada.
Czasami muszę się
oddalać, źle się wtedy czuję. Inni nawet inaczej pachną, inaczej patrzą, , nie
lubię tego, nie muszę tego lubić, nie chcę! Nawet nie myślę o tym żeby się temu
przyjrzeć i przemyśleć. Niech będzie tak
jak jest.
Schyłek,
podręcznikowo, przyszedł w momencie którego nikt się nie spodziewał, szambo się
przepełniło, smród wypełnił nasze ciała, do których nikogo nie wpuszczamy.
Nie mamy innego wyboru, tak jak nasi
przodkowie, musimy czekać, narzekać, pluć, i jeszcze nienawidzić. Wszystkiego, wszystkich.
Dwa światy.