Kiedy porzuciliśmy
nasze jaskinie wiejące chłodem i zapachem kamienia.
Nasze narzędzia zaczęły
wydawać się zbyt proste, możliwe że stało się tak od nieustającego patrzenia w
słońce. Wszyscy to robili, głowy skierowane ku górze, i ciągły szept, że coś
się zmienia, przekształca. Ewolucja nas uzależniła. Uciskają krawaty, dusimy
się własnym powietrzem, nuży widok
kolejki, tylko tępy wzrok skierowany w plecy osoby która stoi przed nami, i ból
dłoni która ściska porcje kolejnych nowości.
oglądam i jest trochę tak, jakbym czytała Filipa Springera. urzeka mnie każdy przejaw wyczulenia na przestrzeń, na margines rzeczywistości, na dziwność. świetny blog, bo dużo tu takich właśnie smaczków.
OdpowiedzUsuń